Premiera: 11-10-2017
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Autor: Colleen Hoover
Tytuł oryginału: It Ends with Us
Ilość stron: 357
Kategoria: literatura piękna, obyczajowa, romans
Słowa klucze: miłość, małżeństwo, przemoc
Ocena: 5/5
*UWAGA*
JEŚLI NIE PRZECZYTAŁEŚ/ŁAŚ KSIĄŻKI, A MIMO TO CHCESZ ZAPOZNAĆ SIĘ Z RECENZJĄ? MIEJ PROSZĘ ŚWIADOMOŚĆ TEGO, ŻE MOŻESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ KILKU ISTOTNYCH SZCZEGÓŁÓW, KTÓRE DADZĄ CI OGLĄD SYTUACYJNY NA TO, JAK POTOCZĄ SIĘ LOSY GŁÓWNYCH BOHATERÓW.
"- Ktoś kiedyś mi powiedział, że nie ma czegoś takiego, jak źli ludzie. Po prostu wszyscy czasami robimy złe rzeczy. Wryło mi się to w pamięć, bo to prawda. Wszyscy mamy w sobie trochę dobra i trochę zła."
Lily Bloom zawsze płynie pod prąd. Nic dziwnego, że otworzyła kwiaciarnię dla osób, które... nie lubią kwiatów, i prowadzi ją z pasją i sukcesami. Gdy poznaje przystojnego lekarza Ryle'a Kincaida i rodzi się między nimi fascynacja, Lily jest przekonana, że jej życie nie może być już lepsze. Tak mogłaby skończyć się ta historia. Jednak niektóre rzeczy są zbyt piękne, by mogły trwać wiecznie. To, co kryje się za idealnym związkiem Lily i Ryle'a, jest w stanie dostrzec jedynie Atlas Corrigan, dawny przyjaciel Lily. Kiedyś ona była dla niego bezpieczną przystanią, teraz sama potrzebuje pomocy. Nie zawsze jesteśmy bowiem dość odważni, by stanąć twarzą w twarz z prawdą... Szczególnie gdy przynosi ona tylko cierpienie.
"Nie tak miało być. Przez całe życie dokładnie wiedziałam, co
zrobię, jeśli mężczyzna zacznie mnie traktować tak jak mój ojciec
traktował moją matkę. To było proste. Zamierzałam od niego odejść,
tak by to się nigdy nie powtórzyło.
Ale nie odeszłam. A teraz siedzę posiniaczona, z ranami na
ciele zadanymi przez człowieka, który rzekomo mnie kocha.
Przez mojego męża."
*UWAGA*
JEŚLI NIE PRZECZYTAŁEŚ/ŁAŚ KSIĄŻKI, A MIMO TO CHCESZ ZAPOZNAĆ SIĘ Z RECENZJĄ? MIEJ PROSZĘ ŚWIADOMOŚĆ TEGO, ŻE MOŻESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ KILKU ISTOTNYCH SZCZEGÓŁÓW, KTÓRE DADZĄ CI OGLĄD SYTUACYJNY NA TO, JAK POTOCZĄ SIĘ LOSY GŁÓWNYCH BOHATERÓW.
To właśnie w głównej mierze bohaterowie tej książki są powodem, który sprawił, że zakochałam się w tej historii i w samym sposobie pisania Colleen Hoover. Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką i już po pierwszych stronach czułam, że nie będzie ono ostatnim. Wracając jednak do samych bohaterów, Lily Bloom to niesamowicie "prawdziwa" postać - pełna uroku, odważna, wytrwale dążąca do swoich celów dwudziestopięciolatka. Historia jej życia pozostawia jednak wiele do życzenia i niestety odbiega od ideału. Już od czasów dzieciństwa bowiem musiała zmierzyć się z przemocą w rodzinie, której przyczyną był agresywny i impulsywny ojciec. Mężczyzna podczas ataku szału niejednokrotnie podnosił rękę na matkę Lily, niestety potrafił również swoją agresję kierować w stosunku do swojej córki, która starała się matkę chronić. Jakby to nie był wystarczający powód do tego, by załamać się i stracić sens dalszego życia, Lily zakochuje się po raz pierwszy w swoim piętnastoletnim życiu i właśnie ta nieszczęśliwa miłość odcisnęła swoje piętno na całym jej późniejszym życiu. Jednak mimo atmosfery w jakiej wzrastała, a może właśnie dzięki niej - Lily wyrosła na niezależną, silną kobietę, gotową walczyć nie tylko o swoje marzenia, ale również o siebie samą. Przyznam szczerze, że jest to pierwsza bohaterka żeńska, która autentycznie wzbudziła moją sympatię i nie mam jej absolutnie nic do zarzucenia - mimo, że czytając obawiałam się kilkukrotnie, że Hoover "zawali sprawę" i zrobi z niej kogoś, kim czułam, że nigdy nie mogłaby być, to koniec końców nie zawiodłam się na autorce - od pierwszych stron do ostatnich poprowadziła swoją główną bohaterkę w sposób "mistrzowski" i jestem jej za to bardzo wdzięczna.
""Wiesz coś się robi, jak życie dołuje? Mówi się trudno i płynie się
dalej. Płynie się dalej, płynie, płynie.""
dalej. Płynie się dalej, płynie, płynie.""
Jak już wspomniane zostało w samym opisie książki, w życiu Lily ważną rolę odgrywa dwóch mężczyzn - Atlas Corrigan oraz Ryle Kincaid. Atlas jest to wspomniana przeze mnie kilka zdań wcześniej pierwsza miłość głównej bohaterki. Teraz wraca po latach do jej życia i tak jak kiedyś to Lily uratowała Corrigana, tak tym razem to właśnie on staje się jej wybawieniem. Atlasa polubiłam już właściwie od samego początku. Jego tragiczna historia, bezdomność i samotność ujęły mnie już od pierwszych zdań listów Lily, które kierowała do Ellen Degeneres. Była to swoista forma pamiętnika dziewczyny, w którym opisywała sposób w jaki poznali się z Atlasem, oraz jak rozwijała się ich znajomość. Niesamowicie ucieszył mnie fakt, że pomimo iż życie Corrigana dalekie było od ideału? Atlas nigdy się nie poddał i w każdej sytuacji potrafił się odnaleźć, doceniając najmniejszy pozytyw tak, jakby tych negatywów w jego życiu w ogóle nie było. Poczułam ulgę i autentyczną radość, kiedy ścieżki Lily i Atlasa znowu się przecięły, choć przecież żadne z nich w nawet najśmielszych snach nie mogło przypuszczać, że rodzinne spotkanie w nowej restauracji sprawi, że odnajdą się po latach. Sama świadomość tego, że Atlas ułożył sobie życie? Że spełnia się i żyje ze swojej pasji? Były niczym "wisienka na torcie", chociaż może idąc tropem myślenia Tomasza Hajto, powinnam napisać "truskawką"? :)
Najmniejszą moją sympatię już właściwie od pierwszej sceny wzbudził Ryle Kincaid. Wydawałoby się, cóż w tym dziwnego? W końcu jest przecież "złym charakterem", agresywnym mężem, który nie panując nad emocjami krzywdzi ukochaną kobietę i żadne "przepraszam" tego nie zmieni. Ale przecież w pierwszej scenie na dachu wieżowca Ryle jest tylko mężczyzną, kimś obcym dla Bloom, kimś kto w sposób nagły i niespodziewany przerywa rozmyślania Lily nad sensem życia, oraz tym, kim właściwie był jej ojciec i jaką rolę odegrał w jej życiu. Jednak coś w zachowaniu Kincaida - jego bezczelna wręcz pewność siebie, pierwszy wybuch agresji skierowany w stronę "Bogu ducha winnego" leżaka sprawiły, że nie potrafiłam obdarzyć go jakimś pozytywnym uczuciem. Ktoś mógłby pomyśleć, że Hoover jest naprawdę "okrutna", w końcu stworzyła McDreamy'ego - świetnego neurochirurga u progu wielkiej kariery - obłędnie przystojnego, bogatego, istny ideał z dłońmi wartymi miliony. Jak zatem mogła zrobić z kogoś tak wspaniałego jednocześnie "potwora"? No cóż, w końcu najciemniej jest zawsze pod latarnią, nieprawdaż? Któż mógłby przypuszczać, że ten "młody bóg" jest jednocześnie niepanującym nad swoimi emocjami agresorem, który w momencie gdy traci głowę i wpada w szał zupełnie nie panuje nad tym co robi? No właśnie, któż mógłby przypuszczać... Ja mogłam... Od początku czułam, że pod tą idealną powłoką kryje się jakiś mrok, po prostu czułam, że jest z nim coś nie tak.
~ ~
Jeśli chodzi o bohaterów drugoplanowych? Jestem zachwycona, że Hoover potrafi wykreować ich w taki sposób, że nie przytłaczają głównych charakterów, będąc jednocześnie bardzo ważnymi postaciami w całej historii. Allysa, siostra Ryle'a, oraz jej mąż - Marshall? Ujęli mnie od samego początku swoim podejściem do życia i świetnym poczuciem humoru. Duży plus za to, że mimo iż są rodziną Kincaida? W sytuacji kiedy zorientowali się jak naprawdę wygląda małżeństwo Ryle'a i Lily? Stali się dla Bloom prawdziwym wsparciem.
Mimo, że książkę skończyłam czytać wczoraj wieczorem, to w dalszym ciągu mam głowę wypełnioną myślami, a serce przepełnione emocjami. Nie da się ukryć, że zawsze ciężko jest mi mierzyć się w książce z realnym problemem społecznym, który tak na dobrą sprawę dotyka wiele kobiet na całym świecie, będąc czymś więcej niż czysty wytwór wyobraźni pisarza. Właśnie skończyłam oglądać najnowszy odcinek programu Martyny Wojciechowskiej opowiadający o kobietach żyjących w Pakistanie - narażonych na gniew swoich mężów, bądź ich rodziny - objawiający się wylaniem kwasu na ich twarze, albo podpaleniem. Kochani mamy XXI wiek, a czasem mam wrażenie, jakbyśmy wciąż tkwili w "zatęchłym Średniowieczu", gdzie prawa kobiet po prostu nie istnieją... Ostatnio również natrafiłam na odcinek programu "Uwaga", tematem którego była historia pewnej kobiety, która została dosłownie zatłuczona na śmierć przez swojego męża. ZA.TŁU.CZO.NA. Wyobrażacie to sobie? Jakie emocje muszą targać człowiekiem, że jest on w stanie pobić "ukochaną osobę" dosłownie na śmierć? Zawsze wtedy pojawiają się w mojej głowie nurtujące mnie pytania - DLACZEGO OD NIEGO NIE ODESZŁA? DLACZEGO NIKT NIE ZAREAGOWAŁ? Nie wiem, nie umiem na nie odpowiedzieć, nie umiem sobie też wyobrazić co może powodować kobietą, że mimo bólu i cierpienia na jakie naraża siebie, ale częstokroć również swoje dzieci, decyduje się pozostać z oprawcą. Jednak nigdy nie oceniam tych decyzji, bo tak naprawdę nikt, kto sam nie doświadczył przemocy domowej, cierpienia z rąk ukochanej osoby? Nie jest w stanie zrozumieć tego, co tam naprawdę dzieje się za zamkniętymi drzwiami, ale również w sercu, czy głowie ofiary. Mam tylko nadzieję, że jeśli kiedyś w moim otoczeniu zetknę się z tym problemem? Będę potrafiła znaleźć w sobie empatię i odwagę do tego, by pomóc.
"Ludzie będący świadkami takich sytuacji często się zastanawiają,
dlaczego kobieta wraca do swojego oprawcy. Czytałam
gdzieś, że osiemdziesiąt pięć procent kobiet wraca do roli ofiary.
To było, zanim zdałam sobie sprawę, że sama jestem ofiarą przemocy.
Gdy poznałam te dane, pomyślałam, ze te kobiety są głupie
i słabe. Co najmniej raz pomyślałam tak o własnej matce.
Ale czasami kobiety wracają po prostu dlatego, że kochają.
Kocham mojego męża, Ellen. Kocham go z wielu powodów. Żałuję,
że stłumienie uczuć do człowieka, który mnie krzywdzi, nie jest
takie proste, jak mi się kiedyś wydawało. Powstrzymywanie serca
od wybaczenia komuś, kogo kochasz, jest tak naprawdę o wiele
trudniejsze niż samo wybaczenie."
Książka Hoover daje do myślenia - stawia pytania i zmusza nas do odpowiedzi na nie. Czy gdyby to, co spotkało Lily zdarzyło się którejś z nas, czy postąpiłybyśmy tak, jak zawsze nam się wydawało, że z oczywistych powodów byśmy właśnie zareagowały? Czy po pierwszym uderzeniu umiałybyśmy spojrzeć obiektywnie na to, co się dzieje? Z dystansem tak niezbędnym do właściwego podejścia do rzeczywistości? Czy jednak emocje, miłość do oprawcy zepchnęłyby ten "alert w głowie" gdzieś na jej tyły? Czy mimo miłości i przywiązania do ukochanego, potrafiłybyśmy powiedzieć "dosyć" i odejść? To, co urzekło mnie w tej książce to właśnie jej autentyczność wynikająca z tego, że autorka miała odwagę opowiedzieć o tragedii, która również ją spotkała. Duży szacunek za to, że mimo iż z pewnością nie było jej łatwo otworzyć się aż tak bardzo? Zdecydowała się na ten krok i dzięki temu historia ta tak dotyka czytającego. Owszem akcja dzieje się w niesamowitym Bostonie, a główni bohaterowie "nie klepią biedy", więc ciężko powiedzieć, że są "typowymi zjadaczami chleba", jednak styl Hoover, sposób w jaki kreuje świat w swojej książce sprawia, że czyta się ją jednym tchem - autentycznie wczuwając się w opowiadaną przez autorkę historię. Bardzo zżyłam się z Lily, Allysą, Atlasem i wiem, że jeszcze nie raz wrócę do lektury tej pozycji. I niesamowicie cieszę się, że pomimo tragedii opisanej w książce, Lily doczekała się szczęśliwego zakończenia. Celowo pominęłam wiele szczegółów - takich jak prawdopodobne podłoże agresji Ryle'a, jak właściwie potoczyły się losy Atlasa po tym, jak zniknął z życia Lily, w jaki sposób Allysa i Lily w ogóle się spotkały i co z tego wynikło, oraz co dokładnie działo się w życiu Lily, kiedy jej świat zaczął się walić? Te oraz inne odpowiedzi chcę bowiem, żebyście znaleźli sami, mam nadzieję zakochując się w tej historii tak samo, jak ja, a może nawet mocniej. Dodatkowy ukłon dla Wydawnictwa za to, że na końcu książki umieszczone zostały telefony alarmowe dla kobiet zmagających się z problemem przemocy domowej w naszym kraju. Ja odkładam "It Ends with Us" na półkę już buszując po Internecie szukając najkorzystniejszej ceny poprzednich książek Hoover, a Was zapraszam do księgarni już 11.10. Warto! :)
ZA EGZEMPLARZ RECENZENCKI SERDECZNIE DZIĘKUJĘ:
Książkę skończyłam czytać wczoraj o 4 nad ranem, nie mogłam się od niej oderwać. Co prawda odbiega od innych jej dzieł, ale wciąż zachwyca. Bardzo poruszyły mnie również słowa samej autorki odnośnie jej przeżyć. Jest to pozycja, którą po prostu trzeba przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ver-reads.blogspot.com
Zgadzam się z Tobą w zupełności 💗
UsuńJa mam już za sobą jedno spotkanie z Hoover i nie było ono udane. Jednak kiedy zobaczyłam okładkę powyższej książki i przeczytałam kilka recenzji stwierdziłam, że może dam jeszcze jedną szansę tej autorce?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
oliviaczyta.blogspot.com
Nie wiem czy warto jest dać szansę Hoover czy nie, ale mogę Cię zapewnić, że ta książka jest naprawdę niesamowita 💗 Pozdrawiam! :)
UsuńNiestety to nie jest książka w moim guście, ale recenzja jest świetna. Lekko i szybko się czyta :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Olu, bardzo się cieszę, że pomimo tego, że książka nie jest w Twoim typie? To samą recenzję jako taką doceniasz ;) Pozdrawiam z
UsuńCzytam ją w oryginale i mam odwrotne wrażenia, bo Ryle to moja ulubiona męska postać, jak na te 100 stron, które mam za sobą. Za to postać Atlasa wydaje mi się takim typowym anty Gary Stu, jest otoczony taką otoczką, która każe mu współczuć i to mnie drażni. Właściwie Twoja recenzja jest mocno spojlerująca, nie żeby coś. Zdradza zbyt wiele z fabuły, na dobrą sprawę. Następnym razem na to uważaj, bo to psuje recenzje, zniechęca ludzi do czytania itp. Mój zapał do dalszego czytania już opadł, bo chociaż domyślałam się, że Atlas wróci, to już wiem dzięki Tobie, że na pewno tak się stanie, a do tego zasygnalizowałaś mi, że Ryle zmieni się w dupka. Cóż, shippuję Lily z Ryle'em, więc mój entuzjazm został brutalnie zgaszony. :(
OdpowiedzUsuńPolecam czytanie Hoover w oryginale, jej osobisty styl jest świetny, tłumaczenie tego nie oddaje. A jak już, to tłumaczenie od Piotra Grzegorzewskiego, bo jak dla mnie Matylda Biernacka sobie w Confess średnio poradziła. Jestem ciekawa, jak to wypada tutaj, w tłumaczeniu Anny Gralak. Sama porównam dopiero jak skończę w oryginale, a pewnie trochę mi to zajmie niestety :/
Pozdrawiam,
Recenzje Koneko
Cześć! Przede wszystkim dziękuję za odwiedziny, choć z tym co napisałaś zgodzić się nie mogę. Opis książki jasno przekazuje dwie informacje - związek Ryle'a i Lily to niewypał, oraz fakt, że Atlas wraca i będzie tą osobą, która pomoże Lily w momencie, kiedy tej pomocy będzie najbardziej potrzebowała. Nie napisałam zatem nic ponad to, co już wiedziałaś czytając opis samej książki. Ominęłam wiele szczegółów, na które składa się ta książka oraz historia bohaterów. Gdybym odpowiedziała na wszystkie i wiele innych pytań, które zadałam na końcu recenzji? Wtedy mogłabyś zarzucić mi to, że moja recenzja to "chodzący spoiler" - wierz mi, należę do osób, które spoilerów nie lubią i starają się ich wystrzegać. Z tego co wiem anglojęzyczna wersja tej książki była dostępna już kilka tygodni temu, więc o czym jest książka i czego dotyczy wiadomo było już od dosyć dawna. Przykro mi, że akurat Twój ship w tej książce nie ma happy endu, ale wiedząc, że książka dotyczy przemocy w związku, mogłaś się tego raczej spodziewać... Jeśli chodzi o sympatie do męskich charakterów - jest to kwestia gustu, a przecież o gustach się nie dyskutuje :) Jest to moja pierwsza przygoda z Hoover, więc nie mam odniesienia do jakości tłumaczeń, czytać po angielsku lubię, więc być może kolejną książkę #CoHo przeczytam już w oryginale, czas pokaże ;) Miłego dnia, pozdrawiam! ^^
UsuńSwoją przygodę z tą autorką mam zamiar rozpocząć z „Confess”, ale strasznie daleko jest w mojej książkowej kolejce
OdpowiedzUsuńHmmm z tego co słyszałam, "Confess" nie została przyjęta zbyt przychylnie w "bookstagramowym światku" - mnie to osobiście nie zniechęca, ale nie wiem czy dobrze jest zaczynać przygodę z nowym pisarzem od książki, co do której są mieszane uczucia :) Ja z całego serca polecam "It Ends with Us" <3
UsuńZ racji tego, że mam zamiar wkrótce ją przeczytać to ominęłam całą recenzję, bo nie chciałam poznać istotnych szczegółów z książki. Nie mniej jednak liczne pozytywne opinie na jej temat bardzo mnie zachęcają. Zamówiłam już jedną dla mnie a drugą dla mamy na urodziny. Mam nadzieję, że będzie zadowolona. Do tej pory czytałam tylko jedną książkę Colleen Hoover- "Maybe Someday". Wspominam ją bardzo dobrze. Autorka potrafi grać na uczuciach czytelnika co bardzo mi się spodobało mimo, że do tej pory rzadko czytałam tego typu książki. Raczej byłam zamknięta w thrillerach i kryminałach. Jednak potrzebna jest czasami odskocznia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, maobmaze ♥
Mam zatem nadzieję, że jak już ją przeczytasz? To wrócisz i porozmawiamy o samej książce :) Myślę, że najlepsza recenzją dla niej jest fakt? Że właśnie zamówiłam trzy kolejne pozycje autorstwa Hoover, jednocześnie zastanawiając się nad kupnem wersji anglojęzycznej jej najnowszej powieści "Without Merit" :P
UsuńNie czytam jej, przyznaje sie bez bicia! Ale jestem w połowie ksiazki i chcę sama się wszystkiego dowiedzieć! Wybacz mi to Domi!😂😘
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jak już przeczytasz to wrócisz, i powiesz mi co sądzisz o tym, co napisałam :) Może nawet podzielisz moje spostrzeżenia :D
UsuńNa pewno nie odmówię sobie lektury tej książki. Uwielbiam twórczość autorki a z tego co czytam, książka już stała się ulubioną książką wielu czytelniczek :) Nie przeczytałam Twojej recenzji w całości - tak jak uprzedzałaś, nie chcę dowiedzieć się zbyt dużo przed lekturą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mam nadzieję, że wrócisz jak już będziesz po lekturze :) To sobie porozmawiamy na temat wrażeń, a książka jest naprawdę świetna :D
UsuńMam bardzo podobne odczucia do Twoich. Collen Hoover zafascynowała mnie swoją twórczością, cieszę się, że trafiłam na jej książki. I chyba tak jak wszyscy fani - CHCĘ WIĘCEJ :)
OdpowiedzUsuńSuper, naprawdę świetna autorka i już jestem podekscytowana na samą myśl o Jej poprzednich książkach, ale również na myśl o tej nowej, która miała swoją premierę na początku października, zdradzę Ci po cichu... Że zaszalałam i kupiłam ją, "frunie" do mnie z UK :D
UsuńTaka wysoka ocena zdecydowanie zachęca. Własne doświadczenia autorki, poruszająca treść, masa emocji. Zdecydowane muszę przeczytać tę powieść. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest świetna i jest powodem, dla którego zdecydowałam się pierwszy raz w życiu kupić coś poza granicami Polski 🙈
UsuńHoover potrafi namieszać czytelnikowi w głowie i zagrać na emocjach jak mało kto! Jestem jej fanką i na pewno sięgnę po tę książkę. A czytając Twoją recenzje, nie mam wątpliwości, że będzie to emocjonująca lektura :)
OdpowiedzUsuńczytula.blogspot.com
To było moje pierwsze spotkanie z Hoover, ale jakże udane - zakochałam się w Jej sposobie pisania i już trzy kolejne książki stoją na mojej półce w biblioteczce czekając na swoją kolej 📖☕️🍂Pozdrawiam! :)
UsuńWielokrotnie słyszałam o tej książce, a skoro oceniasz ją tak wysoko, to na pewno przeczytam :D Bardzo podoba mi się ta okładka!
OdpowiedzUsuńZachwalam i wysoko oceniam, bo naprawdę warto ją przeczytać, wydanie zachwyca rośnie mocno jak zawartość 😍
UsuńJak nie przepadam za tą autorką, to czytam jej wszystkie książki i ta pewnie też niedługo do mnie trafi :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Czekaj, czekaj :) Nie przepadasz za Nią, a czytasz wszystko co napisze? ;)
UsuńWłaśnie się zastanawiam czy czytałam jakiekolwiek negatywne recenzje książek tej autorki. I nie kojarzę. Chyba pora wpisać sobie ją na listę i spróbować czy mi również się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ja może nie tyle trafiłam na negatywne recenzję, co na sporą ilość negatywnych opinii i wibracji wokół tej autorki na bookstagramie czego zupełnie nie rozumiem, owszem przeczytałam dopiero jedną Jej książkę, ale trzy kolejne stoją już na półce, a czwarta jest w drodze do mnie - ja jestem zauroczona Jej stylem i mam nadzieję, że Ty również będziesz jeśli zdecydujesz się przeczytać coś od Niej 😉
UsuńNie mogę się napatrzeć na jej okładkę, jest cudowna <3 A opis czytałam przelotnie, bo z pewnością po nią sięgnę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Książka ma rzeczywiście śliczną okładkę, od której ciężko oderwać wzrok 😍 Zawartość również jest ważna i ciekawa, więc polecam! 😘
Usuń