niedziela, 10 grudnia 2017

#55 THE PERFECT GAME #1. ROZGRYWKA - J. STERLING

DATA PREMIERY: 25-10-2017
WYDAWNICTWO: Sine Qua Non
TYTUŁ ORYGINAŁU: "The Perfect Game"
ILOŚĆ STRON: 297
KATEGORIA: powieść obyczajowa, romans
OPINIA: Książka z potencjałem, która koniec końców okazała się jedną z wielu.
OCENA: 5.5









-(...) jestem pokiereszowana.
- Wszyscy jesteśmy. Stąd wiemy, że żyjemy. Miłość to prawdziwe pole walki! (...) Nasze blizny nie pokazują nam kierunku, w którym powinniśmy zmierzać, Cass, lecz przypominają, skąd przyszliśmy. 














Kiedy Cassie poznaje w college'u Jacka, postanawia omijać go szerokim
łukiem. Gwiazdor drużyny baseballowej uosabia wszystko, czego
dziewczyna nie znosi w facetach - jest przystojny, uwodzicielski,
pewny siebie, ma wielkie ego i... zabójczo piękne oczy. Sprawy się
komplikują, kiedy Jack zaczyna zwracać na Cassie szczególną uwagę.
Co tak naprawdę kryje się za jego zainteresowaniem? Czy ma ono
jakiś związek z przeszłością dziewczyny? Ile można poświęcić, aby być
z ukochaną osobą?

Zapnij pasy! Przejażdżka z The Perfect Game. Rozgrywka sprawi, że 
serce nieraz zabije ci szybciej. Czasem życie to prawdziwy rollercoaster. 


 

          Głównymi bohaterami tego romansu są wspomniani już w opisie Cass i Jack. Bohaterowie o bardzo dużym potencjale, który mam wrażenie, że nie został przez autorkę w pełni wykorzystany. A szkoda. Naprawdę szkoda. Cassie okazała się koniec końców bardzo niekonsekwentną dziewczyną z tendencją do histeryczno-dziecinnych zachowań, a Jack wystąpił w roli typowego faceta, który mimo pięknych słówek i zapewnień jest... tylko facetem. Eh. Pochodząca z niezbyt zamożnej rodziny Cass, marzy o karierze fotografa, licząc na to, że w przyszłości, będzie mogła połączyć swoją miłość do robienia zdjęć z ciekawą posadą. Nie da się ukryć, że dziewczyna ma duży talent, więc bez problemu radzi sobie z zajęciami na studiach, pracując jednocześnie dla uczelnianej gazetki. Pewna siebie, z zasadami, wydawałoby się, że udowodni, iż bycie wierną samej sobie jest możliwe i żaden facet nie jest w stanie tego zmienić. Niestety w "Rozgrywce" zaserwowany zostaje nam standardowy schemat, czyli w życiu 'szarej myszki' pojawia się super przystojny i mega popularny chłopak i życie dziewczyny dosłownie staje na głowie. 

          Okay, muszę przyznać, że początkowo Cassie rzeczywiście opierała się zalotom - momentami dosyć końskim, że się tak wyrażę - Jacka, jednak z czasem uległa mu i oczywiście zakochała się bez pamięci. I wszystkie zasady i prawa według jakich żyła poszły się... No właśnie. Ktoś z Was może powiedzieć, ale przecież to była miłość, to dlaczego dziwię się, że zrobiła tak, a nie inaczej? Nie dziwię się - w końcu trzeba byłoby być chyba z drewna, żeby oprzeć się tak oszałamiająco przystojnemu chłopakowi, do którego wzdychają wszystkie dziewczyny z campusu i pewnie część męskiego grona również. Dziwię się natomiast temu, jak bardzo to uczucie namieszało nie tylko w jej głowie, ale również w życiu. 

      Jeśli chodzi o samego Jacka, to niestety powielił tylko kolejny schemat amerykańskiego młodego sportowca, który czas poza treningami poświęca zaliczaniu kolejnych panienek, nigdy nie śpiąc z tą samą drugi raz. A przynajmniej tak by mogło się wydawać na pierwszy rzut oka, ponieważ kiedy poznajemy go bliżej? Okazuje się, że jego podejście do życia i kobiet ma swoje źródło w niełatwym dzieciństwie, które zaowocowało potężnym problem z zaufaniem i otwarciem się na drugą osobę. Powiem Wam, że początkowo miałam nadzieję, że Jack okaże się inny - że będzie to głębsza postać, bardziej dopracowana i mimo wszystko po prostu nieszablonowa - jednak jego zachowanie i decyzja, którą w konsekwencji swoich poczynań podjął sprawiła, że poczułam się przez chwilę, jakbym czytała scenariusz bardzo słabiutkiej, wręcz żenującej telenoweli... I kompletnie się na nim zawiodłam. A było już tak dobrze...

          Na szczęście w "Rozgrywce" mamy do czynienia z ciekawymi bohaterami drugiego planu, którzy na swój sposób niejednokrotnie ratowali sytuację i sprawiali, że trącąca telenowelą powieść nabierała jako takiego sensu - mam tu na myśli wspomnianą już przeze mnie wyżej Melissę, oraz młodszego brata Jacka - Deana.








"Zwróciłeś kiedyś uwagę na to, jak piękne bywają słowa? Jak łatwo jest mówić coś, co się wie, że ktoś chce usłyszeć? Jak kilkoma marnymi zdaniami można wpłynąć na czyjeś całe życie? Ale kiedy w ślad za nimi nie idą czyny, słowa są zupełnie bezużyteczne. To tylko dźwięki i sylaby. Nieznaczące zupełnie nic."












         No cóż, jak już pewnie się zorientowaliście, "The Perfect Game. Rozgrywka" nie porwała mnie, nie zachwyciła i z całą pewnością nie sprawiła, że będę o niej pamiętała po jakimś czasie. Z czego to wynika? Jak już mówiłam o tym wcześniej - książka to jeden wielki niewykorzystany potencjał, który koniec końców został potraktowany po łebkach, co sprawiło, że powieść, która mogła nieść jakieś głębsze przesłanie? Stała się zwykłą młodzieżówką jakich wiele. Typowym 'odmóżdżaczem' pomiędzy porywającym romansem a krwawym thrillerem. I tyle. Pomimo wielu wad i niekonsekwencji w zachowaniach bohaterów, które momentami były wręcz kuriozalne i powodowały, że zastanawiałam się czy to dzieje się naprawdę, z książką spędziłam kilka sympatycznych godzin i prawda jest taka, że uzyskałam to, na co liczyłam, czyli relaks. Owszem podszyty chwilami irytacją, czy nutką zażenowania, jednak nie zmienia to faktu, że przy "Rozgrywce" odpoczęłam i dzięki temu mogę spokojnie sięgnąć po kolejny thriller. 

         Szkoda mi tego, jak to wszystko mogłoby się potoczyć, gdyby autorka poświęciła trochę więcej uwagi kreacjom swoich bohaterów i pozwoliła im być bardziej wiernym sobie i swoim ideałom. Przecież wiele z zachowań Cass i Jacka zwyczajnie nie miało sensu, ocierały się one o zachowania dziecinne, czy wręcz histeryczne. Były też takie, o których można powiedzieć zupełnie otwarcie, że były zwyczajnie szalone i nielogiczne. Biorąc pod uwagę to, co działo się w pierwszej połowie książki, mam wrażenie, że druga jej część została napisana trochę na siłę, tak 'na szybko'. Momenty zastoju akcji, były również tymi, w których tle działo się najwięcej, a samo zakończenie w ogóle nie miało dla mnie większego sensu. Owszem na swój sposób było romantyczne i słodkie, jednak jeśli weźmie się pod uwagę wszystko to, przez co na własne życzenie przeszli Cassie i Jack? Aż ciężko było mi uwierzyć, że można to zakończyć właściwie sceną, czy dwoma. Miałam wręcz przez chwilę wrażenie, że zabrakło mi kilku stron, jakieś to było takie wyrwane z kontekstu.

          Jedyne co uratowało tę książkę w moich oczach to narracja pierwszoosobowa, którą lubię i cenię sobie najbardziej. Dzięki temu zabiegowi Sterling dała nam szansę spojrzeć na to, co się działo oczami zarówno Cassie, jak Jacka. Jeśli lubicie takie niewymagające obyczajówki z elementami romansu, gdzie młodzi ludzie mają tendencję do braku konsekwencji i logiki swoich zachowań, co nie przeszkadza autorowi zaserwować Wam wręcz ulta romantyczne zakończenie? To "Rozgrywka" jest właśnie dla Was! :)


ZA EGZEMPLARZ RECENZENCKI SERDECZNIE DZIĘKUJĘ: 

 
 

30 komentarzy:

  1. Koleżanka namówiła mnie na zakup tej książki. Jestem ciekawa jakie będą moje wrażenia.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby lepsze od moich :) Ja żałuję najbardziej niewykorzystanego potencjału - może było to napisać lepiej, głębiej - ale to już takie moje skromne zdanie :)

      Usuń
  2. Nie są to zupełnie moje klimaty. Gdybyś jeszcze rozpływała się w zachwytach, to może bym się zastanowiła, ale w takim przypadku na pewno nie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka tak niesamowicie mnie rozczarowała, że prawie rzuciłam nią o ziemię :( ale wzbudziła we mnie wiele emocji, ze względu na ten niespodziewany motyw, o którym pewnie wiesz, że mam na mysli..

    https://sunreads.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. To już kolejna niezbyt przychylna opinia na temat tej książki, więc chyba ją sobie podaruję. Co do ciekawszych od głównych postaci drugoplanowych, coraz częściej się z tym spotykam, szczególnie w romansach właśnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak jak Ci wspominałam na Instagramie - kiedyś jedna bardzo negatywna ocena tej książki niesamowicie mi ją obrzydziła.. Nie mam ochoty po nią sięgać, wiem, że na pewno sobie daruję :) Szkoda, że jej potencjał został zmarnowany :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak dla mnie to chilernie zła książka i nie chcę do niej wracac. Już samo zachowanie Jacka do bohaterki... Okropność. Nie rozumiem czemu ciągle autorki wykorzystają schemat sportowca i oczywisćie ten sportowiec musi mieć trudne dzieciństwo. No po jaką cholerę.
    pozdrawiam
    polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Wolę już, gdy książka jest zła i powtarzalna, niż gdy ma niewykorzystany potencjał- to wkurza i boli najbardziej. Ja raczej po nią nie sięgnę, ze względu na niezbyt pozytywne opinie. Szczególnie nie przekonuje mnie dziecinada i jak to ładnie określasz: "histeryczność". Uważam, że da się pisać młodzieżówki, gdzie bohaterowie są dojrzali i nie przeczą sami sobie i swoim ideałom. Szkoda. Chociaż przyznam, że akcja promocyjna z bluzami robiła niemałe wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wlasnie dla mnie Melisa i Dean zostali przedstawieni zupełnie płasko, bezwymiarowo. Jakby byli tylko po to, żeby Cassie miała współlokatorkę, a Jack brata. Zupełnie pominięci i zepchnięci na margines. Melisa nic tylko siedzi w swoim pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy możesz przestać robić takie cudowne zdjęcia? Mam przez Ciebie wyrzuty sumienia że nie przykładam się zbytnio do swoich! :P Twoje zawsze pasują do siebie klimatem i to tak cudownie wygląda <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Brzmi troszkę jak amerykański film dla młodzieży... Młodzieżówki to nie moje klimaty... Innym razem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakoś tak średnio jestem nastawiona do książki :) i chyba uświadomiłam sobie, że ja z kolei wolę narrację trzecioosobową, chociaż lepiej mi się pisze w pierwszoosobowej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. American dream... no thanks.
    Nie sięgnę po nią, więc Twoja recenzja uratowała jakieś dwa dni z mojego czytelniczego życia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Książka czeka na przeczytanie i nie ukrywam, że trochę się jej obawiam :D Myślę, że może mi się nie spodobać :D Ale zamówiłam ją nie czytając wcześniej żadnych opinii na jej temat.

    Pozdrawiam, maobmaze ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maobmaze ja staram się nie czytać opinii ani informacji z okładki, a jeśli już to robię to na długo wcześniej niż książka wpadnie mi w ręce. Zasugerowałam się przy Musso i niestety czułam rozczarowanie.

      Usuń
  14. Raczej nie mam tej książki w planach. Szkoda moich nerwów. Drażnią mnie płytcy bohaterowie płci męskiej, którzy czują się jak bogowie wszech czasów i kompletnie nie rozumiem dlaczego autorka pokierowała losem swojej bohaterki torem miliona innych fabuł, kiedy można byłoby jakąś tę historię urozmaicić lub kompletnie odmienić. :/

    OdpowiedzUsuń
  15. Niestety nie przemawia do mnie.
    Zdjęcia robisz genialne :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Trochę jakbym czytała recenzję książki "Bracia Slater. Dominic". Podobna sekwencja rozwoju sytuacji między bohaterami. Aczkolwiek przy Braciach ubawiłam się niesamowicie fajnie, więc tu też jest potencjał na miłą, lekką lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
  17. To dla mnie ta książka byłaby na kompletnie straconej pozycji, ale w sumie wiedziałam to od początku, więc nawet się na nią nie czaiłam. Czułam, że będzie powielać schematy. Szkoda, że autorka nawet nie posiliła się na wykreowanie spójnych bohaterów. Za narracją pierwszoosobową akurat nie przepadam, więc zdecydowanie nie sięgnę po tę książkę.


    Pozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe

    OdpowiedzUsuń
  18. Spodziewałam się znacznie lepszych wrażeń z tej książki, więc dziękuję za ostrzeżenie, bo czaiłam się na nią, a teraz... Dobrze to przemyślę.

    PS Uwielbiam Twoje zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam ją już na półce, więc przeczytać wypada. Ale nie nastawiam się na Bóg wie co. Chociaż cicho liczę, że jednak będzie miłym guilty pleasure i nie zirytuje mnie tak mocno xd

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  20. Ahh dziękuję Ci za recenzję, ponieważ byłam rozdarta niczym pościel po nocy poślubnej :) Teraz już wiem, żeby ominąć z daleka tę powieść :)

    Pozdrawiam
    Kasia z mowmikate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego tekstu jeszcze nie znałam. Ja chyba też podaruję sobie tę powieść :)

      Usuń
  21. Nie słyszałam o tej książce. Opis mnie zachęcił, więc jeszcze nie wiem. Może dam jej szansę. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Kilka razy widziałam tę książkę na bookstagramie, ale jakoś się nią nie zainteresowałam. Po Twojej recenzji widzę, że to romans, więc raczej nie jest to książka dla mnie.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie,
    oliviaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Słyszałam różne opinie na temat tej książki, więc pewnie ją sobie odpuszczę :/ Nie ciągnie mnie do niej :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie mogę się napatrzeć na grafikę Twojego bloga! Jest cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  25. Kiedyś byłam pewna, że CHCĘ tę książkę przeczytać. A potem zapoznałam się z większą ilością recenzji i niestety, ale książka zniknęła z listy "do kupienia" :)

    Pozdrawiam,
    books-hoolic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale Ci się nie dziwię, nie byłaby warta wydanych złotówek, także nie ma czego żałować :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  26. Podzielam twoją opinię. Książka nie sprostała moim oczekiwaniom 😐

    Pozdrawiam
    lifewithboook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Hej! Bardzo Ci dziękuję, że pojawiłaś/łeś się na moim blogu - będzie mi tym bardziej miło, kiedy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza. Dziękuję! :)

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.